środa, 26 września 2018

Kurdyjska przygoda – cz. XII Turecka robota

Patrząc na to jak wykańczane są mieszkania, stwierdzam, że Turcy powinni zajmować się tylko gotowaniem.

Piękne wnętrza pełne przepychu i muzealnego artyzmu kryją w sobie masę niedoróbek. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda solidnie, ale jak już człowiek widział niejedno takie cudo, to zaczyna dostrzegać mankamenty.

Zacznę od początku na podstawie nowiutkiego mieszkania kuzynów.
Przedpokój - oczywiście z jasnym dywanem, który nie jest wystarczająco duży i się ślizga. Drzwi do pomieszczeń domykają się z trudem, a do kuchni w ogóle się nie zamykają.
Kuchnia – też ma jasny dywan, ale nie na całej szerokości, ukryte za drzwiczkami szafek pralka i zmywarka zostają zdradzone przez brak cokołu. To zbyt sprytne, żeby np. zrobić dłuższe drzwiczki...
Toaleta – tutaj w pierwszym pomieszczeniu z umywalką też leży dywanik, ogólnie nie ma się do czego przyczepić. Niestety tureckie kibelki nawet jak mają klapkę i tak czuć, ale wg mnie są bardziej fizjologiczne od europejskich.
Łazienka – w tym mieszkaniu nie mają dywanu w łazience, ale w innym widziałam takie cuda, :D za to europejska muszla klozetowa niezbyt zadbana, ponieważ nie umieją jej dobrze doczyścić.

Pozostałe pokoje to najczęściej:
pokój z poduszkami, na których się siedzi jak przychodzą goście,
pokój telewizyjny z kanapami, gdzie i tak wszyscy siadają na podłodze,
salon z pięknymi meblami jak z wystawy sklepowej, który wygląda na nieużywany,
sypialnia, gdzie wielkie łoże nie ma skrzyni na pościel pod materacem, bo po co tyle śrubek wkręcać, lepiej umieścić ją obok i zmarnować trochę miejsca.

A miejsca pod dostatkiem, bo tureckie mieszkania dla rodzin mają minimum 80mkw. I są dużo tańsze niż w Polsce, ale o trwałości trudno powiedzieć. Tutaj bywają trzęsienia ziemi, więc może dlatego nie przejmują się tak jak u nas. ;)

W wiejskich domach na niedociągnięcia łatwiej przymknąć oko. Ale dlaczego gdy malowali pokoje, zaschnięta farba jest wszędzie? Na wieszaku na ubrania, którego nie zdjęto ani nie zabezpieczono dokładnie, na podłodze i schodach, na zamku, przez co nie można przesunąć zasuwki. A gdy woda zaczęła ciurkiem ciec z dziurki w kranie, wymiana zajęła tydzień, a ja co noc zbierałam 2 garnki wody...

Fot. Salon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz