niedziela, 31 grudnia 2017

Księżniczka 5 - Uprzejmie donoszę

Jeszcze zdążę coś napisać w grudniu. Tak, tak - sylwestrowy wpis. Jedni balują, drudzy pracują. ;)
Ale ja już się na animacji wybawiłam za wszystkie czasy. A tak na poważnie kolejną ofiarą, którą chciałam Wam przedstawić jest Jodie. Krągła blondynka z małego zachodniego kraju, lat 26. Naprawdę inteligenta dziewczyna. Pracowałyśmy razem podczas mojego ostatniego sezonu. Pewnego razu przy wieczornej, gorącej czekoladzie opowiedziała mi swoją historię.
Podczas swojego pierwszego animowania zaczęła spotykać się z pracownikiem hotelu. Znajomość nie zakończyła się wraz z zamknięciem sezonu i po powrocie do rodzinnych stron nadal utrzymywali ze sobą kontakt. Zanim jednak nasza Księżniczka poznała rodziców księcia otrzymała donos o tym, że podobno jest żonaty! Książę prowadził podwójne życie, nawet miał 2 konta na Facebooku... Jak wszystko wyszło na jaw, tłumaczył się, że był zmuszony do tego ślubu i że tylko Jodie kocha prawdziwie...
Niektóre donosy bywają jednak przejawem zawiści. Ratownik Kasi wcale nie był żonaty i dzieciaty, jak poinformowała ją dziewczyna znajomego. Kasia nawet nocowała w jego rodzinnym domu w Stambule, gdy zimą wróciła do Turcji. Jednak ich drogi rozeszły się po tym, jak zerwała z nim w dniu urodzin, bo wolał grać w grę zamiast posłuchać życzeń i zobaczyć tort przez Skype. Książęca, turecka duma została tak urażona, że nie chciał powrotu skruszonej Księżniczki i może dobrze, bo teraz Kasia jest od dłuższego czasu w udanym związku z innym cudzoziemcem. ;)


Yeni yılınız kutlu olsun!


sobota, 4 listopada 2017

Księżniczka 4 - Niedoszła żona

A ten krótki wpis będzie z rodzimego rynku, ale też z tureckim księciem w roli głównej. Obecny pracodawca mojego Księcia zatrudniał kiedyś pewnego Turka, który mimo pracy miał problemy z pobytem w Polsce. Znajomy prawnik zażartował, że jak się ożeni, to będzie mu tutaj łatwiej zostać. W przeciągu zaledwie 2 tygodni ów książę znalazł poważną (w znaczeniu chętną i gotową do ożenku) kandydatkę! Ale na szczęście do ślubu nie doszło, bo książę się rozmyślił i jednak wyjechał z naszej pięknej ojczyzny. Co się później działo z Księżniczką - nie wiem.


środa, 11 października 2017

Księżniczka 3 - Niewierna

Dzisiaj o tym jak religia nadal gra ważną rolę w życiu młodych Turków.
Tinę poznałam podczas mojej pierwszej pracy. Zanim dołączyła do naszego teamu, dowiedziałam się od "zeszłosezonowej" koleżanki, że wraca do naszego hotelu, bo ma na recepcji faceta. Znałam go, był miły, nienarzucający się - dobrze to o nim świadczyło. Tina okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną, o niezachodnioeuropejskich rysach, ponieważ jej mama pochodziła z Ameryki Południowej.   
Od razu po przyjeździe, każdy wieczór spędzali ze sobą, profesjonalnie - z dala od hotelu. Śledziłam tę relację na Fb. W okolicach sylwestra spotkali się w Stambule.
Okazało się, że to spotkanie było pożegnalne. Rodzice recepcjonisty nigdy nie zgodziliby się na to, żeby ich syn ożenił się nie z muzułmanką. Przez prawie 2 lata nic nie wiedzieli o ich związku.
Rozstali się w miłej atmosferze. Tina nadal pracuje w Turcji, ale na poważniejszym stanowisku rezydenta. ;)


środa, 6 września 2017

Jak przeliczać walutę

Dawno nie pisałam o przyziemnych rzeczach. Zbliża się koniec sezonu animacyjnego dla niektórych firm, więc nadchodzi czas na poważne sprawy– mianowicie wymianę waluty. Dobrze jest obliczyć sobie wartość lokalnego pieniądza w przeliczeniu na złotówki, żeby mieć porównanie co się opłaca kupić np. na prezent. ;)
W Turcji obowiązującą walutą jest lir turecki (TRL, TL), ale raczej ciężko wymienić w Polsce złotówki na liry po dobrym kursie i na odwrót. Opłaca się więc przyjechać z euro/dolarami i zamienić na liry w miejscowym kantorze (bądźcie czujni, żeby nie było prowizji – „no commission” i przeliczcie gotówkę na miejscu), a wyjechać najlepiej jest też z euro/dolarami.
Na pewno nie wymieniajcie waluty na lotnisku.
Na bazarach można płacić w dolarach i euro, ale jak się dłużej przebywa to wiadomo, że lepiej zamienić na liry. Turystom pomagali w w tym rezydenci.
W Polsce może być problem z zamianą metalowych euro i nie da się ich wpłacić do banku na konto walutowe.
Jeśli macie jakieś eurocenty np. z napiwków, to w tureckim kantorze dostaniecie za nie nieco mniej lirów (np. gdy 1 EUR = 3,30 TRL, to za 1 metalowy eurocent dawali 3 TRL).

W 2016 r. 1 TL to było ok. 1.30 PLN, ale sytuacja ta się zmieniła, więc pokażę Wam, jak szybko sprawdzić tę walutę.

1 EUR = 4,24 PLN (pamiętajcie o różnicy w cenie między kupnem a sprzedażą waluty)

1 EUR = 4,17 TRL

4,24 PLN / 4,17 TRL = 1,02







środa, 30 sierpnia 2017

Księżniczka 2 - Za hajs banku baluj

Ostatnio byliśmy na Polsko-Ormiańskim ślubie. Polecam poczytać o przygotowaniach, przy których nasze wypadają blado: http://oh-goddammit.blogspot.com/2017/07/farsa-polsko-ormianska-4b-z-leju-po.html 
Obecnie mój Książę przebywa w odwiedzinach u rodziny, bawi się na weselach i jest mu gorąco, :D a ja zostałam z Małym Księciem w chłodnej Polsce i przypomniało mi się, że obiecałam napisać o pewnej Księżniczce. 
Historia zaczęła się jakieś 3 lata temu w animacyjnym środowisku. Tania poznała swojego księcia w pracy, pobrali się i dorobili ślicznej córeczki. Wszystko byłoby super, gdyby nie jeden fakt - są zadłużeni i to niekoniecznie w sobie. Zaczęło się od pomysłu na super biznes z kolegą. Książę wziął pożyczkę z banku, ale kumpel się rozmyślił. Książę zamiast oddać pieniądze, to przehulał je z Tanią (jeszcze wtedy narzeczoną). Nie można powiedzieć, żeby hulali sami, ale na pewno sami spłacają dług. Konkretnie spłaca książę, bo Księżniczka wychowuje dziecko, do tego nie zna języka, do tego ich dziecinka urodziła się w Turcji, więc jest problem z wyjazdem do ojczyzny matki. Pół pensji idzie na spłatę długu, ćwierć na czynsz, a reszta na życie, a niestety rodzimi animatorzy nie zarabiają kokosów. 
Jaki morał z tej historii? Po pierwsze intercyza, a po drugie odkładaj pieniądze w tureckim banku, bo ludzie się tam często zadłużają, a rzadko oszczędzają i dzięki temu lokaty są wysoko oprocentowane. :D


niedziela, 23 lipca 2017

Księżniczka 1 - DJ music!

Czas płynie nieubłaganie. Nie zdążyłam nic naskrobać w czerwcu, a tu już prawie sierpień, więc połowa sezonu, czyli nie opłaca się już pisać o przygotowaniach do animacji. ;) Ale na szczęście jest jeszcze kilka innych tematów...
Jeżeli chodzi o pobyt Księcia, to w Boże Ciało skradziono mu portfel, więc wyrabiamy od nowa dokumenty. Mając zaświadczenie z policji duplikat karty pobytu kosztuje mniej, ale trzeba osobiście udać się do Urzędu, który znajduje się w odległym o 90 km mieście, a z karmionym naturalnie maleństwem to nie taka prosta sprawa. Mały Książę okazał się jednak urodzonym podróżnikiem i prawie całą podróż przespał, a w Urzędzie mają pokój do karmienia. Od razu zdecydowaliśmy się złożyć wniosek o przedłużenie pobytu Dużemu Księciu, bo termin upływa mu w styczniu, a jazda do Urzędu w grudniu z dzieciątkiem jest słabym pomysłem, a na razie jesteśmy zdecydowani zostać w Polsce. 
Mało co nie odkupiliśmy kebaba, w którym Książę odbywa staż, ale jeszcze poczekamy z biznesem, aż dziecko podrośnie i Książę będzie mógł oficjalnie dłużej tutaj zostać i zarejestrować działalność na siebie. :) Jak się uda, na pewno podzielę się szczegółami tych załatwień, ale dziś właściwie chciałam napisać o czymś innym. 
Poprzednie wpisy mogą ułatwić sprowadzenie książąt do Polski. Wiem o osobach, które skorzystały z moich doświadczeń i czuję pewnego rodzaju odpowiedzialność za zamieszczoną tutaj treść. To, że ja żyję sobie szczęśliwie z moim Księciem, nie znaczy, że każda historia poznania Turka kończy się happy endem. W tym wpisie chciałam przytoczyć opowieść Księżniczki, którą poznałam w zeszłym roku. Nazwy własne specjalnie zmienię.
Długo się zastanawiałam, o której Księżniczce napisać jako pierwszej i padło na Biancę, ponieważ to będzie krótka notka na rozgrzewkę. Bianca nie jest Polką, ma około 27 lat i od 23 roku życia animuje. W pierwszym swoim sezonie poznała księcia, animatora DJa. Znajomość nie zakończyła się po wakacjach i w kolejnym sezonie znów byli ze sobą, a po dwóch latach postanowili, że książę przeprowadzi się do jej ojczyzny. Jak wiadomo podróż od Europy dla Turka to nie taka prosta sprawa, a nasza Księżniczką jeszcze nie chciała wychodzić za mąż. ;) Załatwiła więc lubemu pracę i wszelkie potrzebne do podjęcia jej dokumenty, słono za nie płacąc z własnej kieszeni... Jak już wyjazd dla księcia stał się całkiem realny, nabrał on pewnych wątpliwości i stwierdził, że sam za granicą będzie się nudzić i że chciałby tam pojechać z kolegą. :D Jak można się domyślić, Księżniczka nie przystała na ten trójkąt...  Przyjechała jeszcze na jedne wakacje, żeby m.in. porozmawiać w 4 oczy z księciem, ale głównym powodem przyjazdu był na szczęście relaks i odwiedziny Tamary, o której będzie w kolejnym wpisie. :)



środa, 31 maja 2017

Książę w Polsce... Część IV - Praca

Odkąd mały Książę jest na świecie mało jest czasu na inne sprawy niż animacja 24h na dobę, ale nie zamieniłabym się na żaden mini klub. ;)
Od ostatniego posta udało się odebrać kartę pobytu (niestety nie ma na niej nr PESEL, ale jest pozwolenie na pracę), zarejestrować Księcia w Urzędzie Pracy oraz dostać się na staż.
Wszystkie te rzeczy w porównaniu z poprzednimi formalnościami były naprawdę proste.
Po odbiór karty nie można było się umówić na konkretną godzinę i trzeba było znów pobrać numerek z automatu, do którego również była kolejka. Na szczęście jeden mieszkaniec ze wschodu stojący blisko maszyny potrzebował tłumacza przy wyborze opcji i udało się przy okazji pomocy załatwić szybko nasz numerek.
W UP potrzebne były dokumenty związane z pobytem (wszystko kserują na miejscu) oraz nasz akt ślubu. Natomiast urzędników nie obchodziło poprzednie zatrudnienie w krajach poza UE.
Udało się dogadać z lokalnym kebabem w sprawie wzięcia Księcia na staż w roli kucharza. Praca idealna, zwłaszcza że właściciel mówi po turecku, a Książę nie mówi po polsku. ;) Na decyzję UP o przyznaniu stażu czekaliśmy niespełna miesiąc. I teraz work work work work... ;)

czwartek, 23 lutego 2017

Książę w Polsce... Część III - Zeznania w urzędzie

Podobno standardową procedurą przy staraniu się o legalizację pobytu jest składanie zeznań odnośnie prawdziwości multikulti małżeństwa. Brzmi to trochę jakbyśmy popełnili jakieś przestępstwo, ale też nie dziwię się urzędnikom, bo ludzie bardzo kombinują. ;) 
Różne pytania można znaleźć w internecie, na blogach czy forach, ale prawdopodobnie się zmieniają lub są inne w różnych regionach.
Nasz zestaw wyglądał mniej więcej tak:
- Gdzie się poznaliśmy?
- Ile raz widzieliśmy się przed ślubem
- Gdzie był ślub, ile było osób, czy oboje rodziców to akceptują?
- Czy Książę był karany?
- Czy kiedykolwiek zmieniał dane osobowe?
- Czy mamy intercyzę, wspólne konto?
- Jakie mamy nr tel?
- Gdzie mieszkamy?
- Co planujemy w przyszłości, gdzie będziemy mieszkać?
- Co robiliśmy zanim się poznaliśmy?
- Jak dzielimy obowiązki, gdzie robimy zakupy?
- Jakie mamy wykształcenie?
- Kto wyszedł z inicjatywą ślubu?
- W jakim języku się porozumiewamy?
- Jak przyszliśmy do urzędu?
- Czy mamy dzieci z innych małżeństw?
- Czy byliśmy wcześniej zamężni?
Pytania były złożone i było ich ok. 21, a pani zapisywała odpowiedzi ręcznie. Składaliśmy zeznania osobno. Tłumacz Księcia nie musiał być przysięgły, ani turecki, ważne, że się rozumieli. Oczywiście odpowiedzi nie pokryły się nam idealnie, bo np. mój Książę nie pamiętał polskich nazw sklepów. ;)
Odczucia mam takie, że jeżeli związek jest prawdziwy, to nawet z małymi nieścisłościami wychodzi się wiarygodnie.


sobota, 18 lutego 2017

Książę w Polsce... Część II - Pobyt czasowy

Postaram się zwięźle opisać perypetie związane z legalizacją pobytu w Polsce mojego kurdyjskiego księcia-męża. ;)

Do Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców w Urzędzie Wojewódzkim wybraliśmy się w najbliższy po ślubie poniedziałek, ponieważ wtedy placówka otwierana jest później i czynna dłużej, a musieliśmy dojechać ok. 2h z naszej miejscowości. Próbowałam zarezerwować wizytę na konkretną godzinę, ale nie było to wtedy (grudzień 2016 r.) możliwe i poinformowano mnie wręcz, że trzeba być jak najwcześniej rano, bo miejsca szybko się kończą...
Faktycznie, pobraliśmy bloczek o 9:40 (urząd był czynny od 9), a o 10 zamknięto automat. Szacowany czas obsługi wydłużył się z 3,5h do 5. Na szczęście Urząd znajduje się pomiędzy galerią handlową i moją uczelnią, więc wybraliśmy się na 2 spacery w międzyczasie sprawdzając, jak się zmienia kolejka.
Na miejscu można było w dobrej cenie (20PLN) zrobić odpowiednie zdjęcia, natomiast ksero było drogie, a okazało się, że wymagana jest kopia całego paszportu, a nie tylko standardowo zapisanych stron (mój błąd).
Do wniosku o zezwolenie na pobyt czasowy na terenie RP dołączyliśmy odpis aktu małżeństwa (pobrany odpłatnie z USC). Pani pytała jeszcze o akt urodzenia, ale nigdzie na stronie w wymaganych dokumentach nie było o tym napisane, zresztą bez aktu urodzenia nie byłoby ślubu, więc obyło się w Urzędzie bez tego dokumentu. W okienku można było zapłacić za złożenie wniosku z prowizją 0,79 gr. Na koniec wbito księciu do paszportu pieczątkę, dzięki której bez wizy, do czasu załatwienia sprawy mógł legalnie przebywać w Polsce i dzięki tej pieczątce mogliśmy przedłużyć mu tymczasowe zameldowanie.
Okazało się również, że jeśli wnioskuje się o pobyt czasowy ze względu na małżeństwo, to już nie jest wymagane ubezpieczenie małżonka ani jego środki finansowe. Oczywiście po ślubie można i warto dopisać męża do swojego ubezpieczenia w pracy, bo pamiętajcie, że prywatne ubezpieczenie może nie pokryć całości kosztów w razie pobytu w szpitalu.
W drugiej połowie grudnia dostaliśmy list z informacją, kto zajmuje się naszą sprawą, a po miesiącu wezwano nas do udzielenia wyjaśnień w terminie za 3 tygodnie. Ponieważ jestem w ciąży poprosiłam o przyspieszenie spotkania, albo możliwość złożenia wyjaśnień w mojej miejscowości, co ostatecznie się udało i o czym napiszę w kolejnej notce.
W międzyczasie odwiedził nas dzielnicowy, pytając o tożsamość księcia oraz czy nikomu nie zagraża. Pan dzielnicowy był około głowę wyższy od księcia, no ale nie ma się co dziwić - dzień wcześniej Tunezyjczyk zabił polskiego kierowcę...

Decyzję z pozwoleniem na 1 rok pobytu otrzymaliśmy po 2 miesiącach. Ponieważ książę został tymczasowo zameldowany do kwietnia, to trzeba do tego czasu poczekać z przedłużeniem zameldowania wg daty z Decyzji. Na kartę pobytu, pozwalającą na podróżowanie książę musi jeszcze czekać ok. 5 tyg., odebrać ją osobiście i zapłacić 50 zł, ale nie musi składać dodatkowego wniosku. Na tej karcie może już nie być adresu, ale ze względu na bezpieczeństwo i to, że na pewno będziemy na razie mieszkać gdzie mieszkamy, przesłałam do Urzędu skan z tymczasowym zameldowaniem do kwietnia. 

piątek, 13 stycznia 2017

Klawa baklava


Każda arabska Księżniczka ją zna. Chociaż niekoniecznie ściśle związana jest z Turcją, na pewno jest tu bardzo popularna. Ciasto jest podobne do francuskiego, a w środku znajdują się orzechy, najczęściej włoskie. Przedstawiam przepis od rodowitej Kurdyjski, która od wielu lat mieszka w moim mieście, ale nie zapomniała wschodniej tradycji.

Składniki i przygotowanie ciasta [na 2 brytfanki]:
Duża miska,w której wygodnie będzie dłonią rozrabiać ciasto
3 jajka
1 łyżeczka octu
1 szklanka mleka 3%
1 szklanka oleju słonecznikowego
1 proszek do pieczenia
Mąką typ 650 (ok. 500g)

Wszystkie składniki oprócz mąki wrzucamy do miski, zaczynamy je mieszać i dosypywać mąkę tak żeby miękkość ciasta była jak dolny koniuszek ucha.
Gładkie ciasto zostawiamy na 20 min w temp. pokojowej.
W międzyczasie zgniatamy (ale nie za drobno) 300g orzechów włoskich.

Ciasto dzielimy na 2 porcje [bo to przepis na 2 duże brytfanki] i z jednej robimy 36 kuleczek (mniej więcej wielkości połączenia kciuka z palcem wskazującym). Nasza baklava będzie miała 3 warstwy składające się z 12 kuleczek. Kuleczki rozwałkowujemy (żeby nie przywierały posypujemy stolnicę mąką) na okrągłe cienkie placuszki, posypujemy je skrobią ziemniaczaną i układamy w stosik. Stosik rozwałkowujemy tak, żeby warstwy się połączyły i swoją powierzchnią zajęły całą brytfankę.

Blaszkę polewamy olejem i wykładamy pierwszą warstwę, którą posypujemy zgniecionymi orzechami. Robimy kolejne 2 warstwy (ostatnia bez posypania orzechami) i tniemy nożem równe kawałeczki. Z drugiej połowy ciasta robimy kolejne 36 kuleczek itd.

Ciasto pieczemy w nagrzanym piekarniku w temp. 180 st. ok 30 min.


Polewa:
Około 2 szklanki oleju słonecznikowego podgrzewamy i gorącym, ale nie bulgoczącym równomiernie polewamy chochelką oba ciasta (nie musimy zużyć całego oleju, ale trzeba pokryć całe ciasto).
4 szklanki cukru zalewamy 5 szklankami szklankami wody gotujemy ok. 20 min, dodając ok. 3 krople cytryny. Syrop jest gotowy, gdy biorąc go na łyżkę kropelka delikatnie spływa po powierzchni. Wystudzone ciasto polewamy chochelką ciepłym syropem, albo ciepłe ciasto polewamy wystudzonym syropem. :D
Jeść po wchłonięciu się syropu.
Afiyet olsun!