Odkąd
tu jesteśmy zdążyłam być na weselu w związku ze ślubem i
obrzezaniem oraz dowiedzieć się jak przebiegają uroczystości
pogrzebowe. Śluby zazwyczaj trwają 2 dni. Rozpoczynają się około 16, a kończą ok. 23. Czasem te imprezy odbywają się w różnych
miejscach (np. I. dzień w miejscowości
panny młodej, a II. u pana młodego). W dzień henny panna młoda
jest ubrana w kolorową suknię, na drugi dzień w białą. W
pierwszy dzień robi się właśnie hennę na dłoniach kobiet (kulkę
papki trzyma się w ręce przez jakiś czas), a w drugi nie kojarzę
niczego charakterystycznego. W tym roku ponieważ jest głośna
muzyka, to przyszłam tylko na chwilę z Małym Księciem. Mój mąż
zniknął gdzieś z facetami (w sensie musieli sobie dodać odwagi, żeby nie wstydzić się zatańczyć w kółeczku), a ja po zrobieniu zdjęć i filmików zawinęłam się do domu.
Byłam już na kilku
weselach w różnych miejscach i stwierdzam, że wszędzie wygląda
to tak samo: muzyka orkiestry z tymi samymi utworami, bębny,
pierwszy taniec po wyjściu z samochodu (para młoda przybywa w trakcie imprezy), tańczenie w wężyku – chyba
używają 3 warianty przestawiania nóg, jedzenie (bulgur/ryż, tzatzyki,
mięso wołowe, warzywa duszone/fasole, chleb, woda), fajerwerki, strzały z
pistoletu, straganiki sprzedające zabawki dla dzieci, rozdawana woda
i herbata, zbiórka kasy/złota przy wejściu, obwieszanie złotem
państwa młodych przez rodzinę. Najbliżsi ubrani są bardzo elegancko. Szczególnie dziewczyny odziane w długie suknie (bardzo niepraktyczne na ubitej ziemi czy trawie) prezentują się jak księżniczki.
Do
tego stopnia ich sposób weselenia się jest jednakowy, że jak byłam tym razem w ładnym ogrodzie przystosowanym do tego typu imprez, to
dopiero gdy zaszło słońce i nie przybyli „młodzi”
zapytałam męża co jest grane i okazało się, że ten „düğün”
(wesele) odbywa się z okazji obrzezania, a świętujący chłopak
ubrany był jak Alladyn (myślałam, że rodzice tak go
folklorystycznie ubrali na wesele, jak czasem u nas dzieci są w
góralskich strojach). Dziwiłam się też, gdy obsługa przyniosła
taki tron do noszenia – jak sobie dadzą radę z 2 dorosłych osób,
zwłaszcza, że ostatnio panna młoda ważyła pewnie 2x tyle co
ja... Kiedy zrobiło się ciemno okazało się, że na tym
tronie kelnerzy przenieśli dookoła placu tego chłopaka z jakąś
dziewczynką (pewnie siostrą) w towarzystwie romantycznej muzyki, strzałów z pistoletu, zimnych i sztucznych ogni i korowodu gości. Jeszcze jedną różnicą
jest to, że to obrzezaniowe weselenie trwa 1 dzień.
Byłam
też pod wrażeniem jakości obsługi, bo kelnerzy dosłownie
biegali, żeby rozdystrybuować chyba 500 gościom ciepłe jedzenie.
Tutaj też nie było problemu, że siedziałam przy jednym stoliku z
mężem i jego kolegą.
Do
tej pory na „klepiskowych” imprezach to goście wzajemnie się
obsługiwali i mężczyźni jedli pierwsi, bo było za mało miejsca.
Pewnie brzmi to oburzająco, ale uzasadnienie jest proste, to faceci
noszą te stoły i krzesła, więc się bardziej zmęczą i muszą
najeść, żeby potem obsługiwać kobiety i mieć siłę posprzątać,
a czemu nie siedzą przy tych stołach z żonami? Żeby nie było
problemu, że będzie z jednej strony taka kobieta siedzieć obok
obcego mężczyzny, a ten np. może na nią źle spojrzeć i
przynieść pecha...
Oni
mocno wierzą w takie rzeczy. Jak przyjechaliśmy obsypali nas
dookoła solą, dali złote oko proroka, żeby chroniło Małego
Księcia właśnie przed złym spojrzeniem, a teściu nas ostrzegał,
żebyśmy nie chodzili za bardzo w miejsca publiczne. ;)
Odkąd jestem tutaj dłuższy czas, to rozumiem, dlaczego wszyscy tak z
utęsknieniem czekają na wesele, pomimo że wszystkie wyglądają tak samo. To jedyna rozrywka i motywacja do
ładnego ubrania się dla lokalnej społeczności. A może też
szansa na spotkanie i zatańczenie (oczywiście w wężyku) ze swoją sympatią, co byłoby nie do pomyślenia w innych okolicznościach.
Ciekawostką jest to, że książęta i księżniczki jedzą przy
długich stołach osobo, ale tańczą obok siebie. ;)
Jeżeli chodzi o rytuały pogrzebowe, to chowa się zmarłego do ziemi (nie ma mowy o spaleniu), dość szybko po zgłoszeniu zgonu, podobno owiniętego w białe bandaże – dokładnie nie wiem, bo ze względu na odległość zostałam w domu, ale mąż też nie był przy pochówku tylko później, ponieważ przez kolejne 5 dni zjeżdża się rodzina i płaczą w domu zmarłego. Podobno biją siebie, żeby się tak umartwić. Mąż twierdzi, że tym razem przyjechało 2000 osób. Trudno mi to potwierdził, bo mój Książę ma czasem skłonności do przesady, ale faktycznie nawet obok nas parkowało sporo osób ze Stambułu czy nawet Francji.
Niestety
zmarła osierociła 2 niedorosłych dzieci. Rak staje się tutaj
coraz bardziej powszechny. Myślę, że bierne palenie, plastik
wyrzucany do ziemi, monotonne jedzenie, chowanie się przed
promieniami słonecznymi czyli naturalna witaminą D3 nie są obojętne.
Ze
względu na stan zdrowia tej Cioci, siostra wujeczna mojego męża
przeniosła ślub o miesiąc wcześniej i ani my ani jej brat nie
zdążyliśmy na nim być (lot mieliśmy zaplanowany na 4 dni
później, ale nie było już w późniejszy termin wolnej
orkiestry), a faktycznie Ciocia zmarła tydzień przed pierwotnie
planowaną imprezą, a żałoba trwa tutaj 40 dni. :(
Niedawno zmarł sąsiad. Pierwszy raz słyszałam zawodzenie kobiet i widziałam korowód mężczyzn idących za samochodem z trumną. Dziwne przeżycie.
Niedawno zmarł sąsiad. Pierwszy raz słyszałam zawodzenie kobiet i widziałam korowód mężczyzn idących za samochodem z trumną. Dziwne przeżycie.