Zbliża
się północ. To dla mnie najlepszy czas na tworzenie. Siedzę
oczywiście po turecku na tarasie mojego drugiego domu. Jest bardzo
ciepło. Cykady głośno cykają. Czasem w oddali zaszczeka bezpański
pies i przejedzie samochód. Jedynie latarnie na działce (nie przy
drodze?!) zaburzają sielskość tej letniej nocy i snu. Tak, właśnie
dziś czeka mnie pierwsza noc prawie pod gołym niebem. Ostatnia
próba zakończyła się powrotem do klimatyzowanego pokoju. ;)
Klimatyzację ustawiam na 29-30 st. C, żeby nie było zbyt dużego
szoku, a i tak czuję ulgę. :D
Dłuższy
czas nic nie publikowałam, ponieważ przygotowywałam się do
3-miesięcznego wyjazdu z moimi Książętami do naszej kurdyjskiej
rodziny, w celu załatwienia dokumentów mojego męża. Zakupy dla
dziecka, zamawianie prezentów, animacyjne fuchy zajęły mi sporo
czasu. Przygotowania zaczęłam już w marcu rezerwacją biletów, a
zaraz po Wielkanocy zakupem promocyjnych czekolad. W sumie
przywieźliśmy 9 kg słodyczy, które rozeszły się w pierwszych
dniach. Oprócz tego wieźliśmy 7-kg basen ogrodowy, który do tej
pory zastał tylko raz użyty i to nie w pełni, bo dzieci są do
niego za małe, ale i tak miały mega radochę i żałuję, że tego
nie nagrałam... Na szczęście istnieją worki próżniowe
(zassaliśmy w nich 2 zimowe kurtki dla braci, dziecięce ciuszki na
prezent i pieluszki wielorazowe Małego Księcia) i na infanta
przypadało 10 kg bagażu, więc udało się nam z tym wszystkim
dolecieć. Mieliśmy 2 duże walizy i jedną małą na kółkach, 2
plecaki i miękką torbę przez ramię jako bagaż podręczny.
Nie
obyło się bez przygód typu brak biletu Małego Księcia, który
dotarł na mojego gmaila z opóźnieniem i nie wydrukowałam go,
ponieważ myślałam, że tak ja na odprawie elektronicznej infant
siedzący na moich kolanach jest wliczony w mój bilet. Pan celnik
był uważny i udało się dostać na pokład skanując bilet z
telefonu, chociaż prawdopodobnie podwójne skanowanie mojego biletu
też by przeszło. Małemu Księciu bardzo podobało się na
pokładzie, a ponieważ loty były po południu to po odpowiedniej
dawce mojego mleka przespał je.
Niestety
w związku z tym, że wioska mojego Dużego Księcia znajduje się
ponad 1000 km od Stambułu czy Ankary, musimy się przesiadać, a na
dodatek loty do najbliższych miejscowości są tak rzadkie, że
musieliśmy zanocować. Na szczęście nocleg zapewniła nam rodzina,
tylko kuzyn zapomniał nam powiedzieć (rozmawiał wieczorem
poprzedniego dnia z mężem), że zmienili nieco adres (ale blisko).
Potem się dowiedziałam, że kuzyn jest lekko upośledzony, no ale
trudno się dziwić, skoro oni mają w zwyczaju żenić się ze swoją
rodziną i jego rodzice są kuzynami...
Dojazdy
z/na lotnisko kosztowały nas ponad 100 lirów, trasy z naszej
miejscowości do Warszawy nawet nie wspominam. Bilety lotnicze ok.
3000 zł. Wartość prezentów chcę zapomnieć. Ale czego się nie
robi dla rodziny. :D
Jeżeli
chodzi o linie lotnicze, to Lot jest tańszy od TurkishAirlines, a na
miejscu (chociaż z innego lotniska) taniej jest lecieć Pegasusem
albo AnadoluJet. Są też inne linie, ale te akurat lecą w okolice
Dużego Księcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz