Niewiele
rzeczy okazało się na miejscu zbędnych, o brakach pisałam
wcześniej, a tutaj może ktoś skorzysta z nietypowych propozycji
szczególnie pod kątem dziecka:
-
tran – nie podaję firmy, trzeba dobrze wybrać, bo można dziecku
zrobić większa krzywdę ze względu na zanieczyszczenie wód
morskich, ale jak na miejscu nie mam pewności co do ryb, to cieszę
się, że ma skąd czerpać DHA;
-
kasze, przyprawy – szczególnie przydały się zanim wybrałam
się pierwszy raz do sklepu, bo mąż nie wiedziałby co kupić, a
niektórych rzeczy do tej pory nie znalazłam w markecie (np. liść
laurowy), do tego wydaje mi się, że jest drożej;
-
maść majerankowa na katar – bardzo się sprawdziła, bo przy
klimie i dywanach lubi coś z noska kapnąć;
-
torby ekologiczne – chociaż trochę można zminimalizować użycie
plastiku w tym kraju, do tego pakowne i wygodne do zawieszenia na
rączkach wózka;
-
pieluszki wielorazowe - strzał w dziesiątkę w tym klimacie,
szybko schną, a pupka nie odparza się;
-
nosidło – przydało się na lotnisku, tutaj stanowi rozrywkę i
umożliwia użycie rąk przy jednoczesnym okiełznaniu malucha;
-
woda utleniona – niestety już mi się skończyła i nie
znalazłam tutaj (nad morze była) w 2 aptekach, a używam do
płukania zębów i w razie kataru przydaje się do czyszczenia uszu
(2 kropelki na 10 min do ucha);
-
masa ebooków – książki są za ciężkie, a tutaj czasem nie ma
naprawdę co robić;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz