Podobno standardową
procedurą przy staraniu się o legalizację pobytu jest składanie zeznań odnośnie prawdziwości multikulti małżeństwa. Brzmi to
trochę jakbyśmy popełnili jakieś przestępstwo, ale też nie
dziwię się urzędnikom, bo ludzie bardzo kombinują. ;)
Różne
pytania można znaleźć w internecie, na blogach czy forach, ale
prawdopodobnie się zmieniają lub są inne w różnych regionach.
Nasz zestaw wyglądał
mniej więcej tak:
- Gdzie się
poznaliśmy?
- Ile raz
widzieliśmy się przed ślubem
- Gdzie był ślub,
ile było osób, czy oboje rodziców to akceptują?
- Czy Książę był
karany?
- Czy kiedykolwiek
zmieniał dane osobowe?
- Czy mamy
intercyzę, wspólne konto?
- Jakie mamy nr tel?
- Gdzie mieszkamy?
- Co planujemy w
przyszłości, gdzie będziemy mieszkać?
- Co robiliśmy
zanim się poznaliśmy?
- Jak dzielimy
obowiązki, gdzie robimy zakupy?
- Jakie mamy
wykształcenie?
- Kto wyszedł z
inicjatywą ślubu?
- W jakim języku
się porozumiewamy?
- Jak przyszliśmy
do urzędu?
- Czy mamy dzieci z
innych małżeństw?
- Czy byliśmy
wcześniej zamężni?
Pytania były
złożone i było ich ok. 21, a pani zapisywała odpowiedzi ręcznie.
Składaliśmy zeznania osobno. Tłumacz Księcia nie musiał być
przysięgły, ani turecki, ważne, że się rozumieli. Oczywiście
odpowiedzi nie pokryły się nam idealnie, bo np. mój Książę nie
pamiętał polskich nazw sklepów. ;)
Odczucia mam takie, że jeżeli związek jest prawdziwy, to nawet z małymi
nieścisłościami wychodzi się wiarygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz